Lekarzy, pielęgniarki i ratowników szantażuje się "powołaniem", aby nie mogli odejść od pacjentów. To nie tylko niskie wynagrodzenia są powodem tak olbrzymiej frustracji w środowisku medycznym, ale fatalna organizacja, braki kadrowe i sprzętowe, nadmiar biurokracji i feudalne stosunki pracy. Do tego należy dołożyć roszczeniowych, agresywnych pacjentów, nagonkę w mediach, brak wsparcia w zakresie dokształcania, niemożliwość wyboru upragnionej specjalizacji (w Niemczech jest to decyzja czysto administracyjna, bez żadnych ograniczeń liczbowych - ilość specjalistów w danej dziedzinie weryfikują później rynek i umiejętności danej osoby) i... mieszanka wybuchowa gotowa. W powstrzymaniu dużej emigracji zarobkowej przedstawicieli tych zawodów za granicę nie pomogą żadne ograniczenia, kredyty i zobowiązania, ponieważ musiałyby dotyczyć wszystkich kształcących się na studiach wyższych (inaczej takiej zapisy są sprzeczne z konstytucyjną zasadą równości wszystkich wobec prawa). Najbardziej poszkodowani są w tym tragicznym tyglu sami chorzy, umierający w ciszy w bardzo długich kolejkach.